Skrzynka znaleziona bez problemu:

Mungo się dobiera:

Kawałek dalej:

a że już byliśmy w Cierpiszu i to nawet wyjechaliśmy kawałek pod górę, stwierdziliśmy, że zahaczymy o Magdalenkę. Był to olbrzymi błąd ;] Droga MASAKRYCZNA, peeełno błota i w ogóle... tragedia. No ale... jedziemy. Po chwili zobaczyliśmy drogę asfaltową obok nas. Konsultacja z mapą na GPS i.. ok, idziemy. Niestety później źle skręciliśmy przez co praktycznie niosąc rowery i brnąc po kostki w błotku (wszystko rozjeżdżone przez ciężki sprzęt), dotarliśmy prawie do kapliczki (Magdalenka). Miałem tak dobrze zbierającą oponę z przodu, że co chwila stawałem by wyczyścić rower, bo koła się nawet nie chciały kręcić:

Nie chcieliśmy się wracać, iść dalej to też niezbyt ciekawa perspektywa, rzut oka na mapę GPS i... idziemy na przełaj, bo widać drogę niedaleko. Doszliśmy do niej, chwila zjazdu, a tam teren prywatny, ogrodzony... To szliśmy dalej na przełaj:

Po 2 godzinach spędzonych na przenoszeniu roweru między drzewami, po łąkach itd doszliśmy do Cierpisza. Zrobiliśmy na nogach może z 5 km, ale przez to, że typowo przełajowo, wyszło około 2 godzin łażenia po lasach praktycznie bez widocznych ścieżek...
Z Cierpisza już prosto do domu...
W czasie jazdy ujęty jest TYLKO czas rzeczywistej jazdy, ponadto rower był prowadzony i noszony..